
„Otworzę się… ale dopiero na scenie”
Ahhh ten korona wirus 🙁
W 2020 nie pisałam tu prawie nic… nie było podróży, inspiracji i motywacji do działania 🙁 Szczerze nie myślałam o blogu.. czasem miałam zrywy na instagramie, aby coś dodać (to może być kolejny zryw :D) jednak zupełnie zaniedbałam twórczość internetową.
Ale dzisiaj stwierdziłam, że skoro płacę za domenę ? to równie dobrze mogę tu wrzucać cokolwiek mi siedzi w głowie – w końcu to mój blog!
W trakcie pandemii zaczęły we mnie duże zmiany wewnętrzne i mam w końcu motywację, odwagę i po prostu ochotę się tym z Wami podzielić 🙂
Dlatego dziś do zakładki TRAVEL (podróż wgłąb siebie to też podróż ;)) wrzucam moją mowę, którą napisałam w ramach bycia członkiem klubu Toastmasters.
I dziś przed Wami też się otwieram 😉 bo blog to też trochę taka scena 😉

Otworzę się… ale dopiero na scenie
Czas czytania: 5-6 minut
Ostatnio na Netflixie trafiłam na ciekawy dokument o ścieżkach kariery wybitnych, światowej klasy trenerów różnych sportów. Oglądając kilka odcinków sobotniego popołudnia, podczas jednego z nich poczułam, ze bardzo utożsamiam się z sytuacją o, której mówił bohater owego odcinka – Patrick Morutaglou – znany również jako trener Sereny Williams – czyli jednej z najbardziej utalentowanych tenisistek na świecie.
Patrick zaczął swoją historię od czasów szkolnych i mówił o tym że jako dziecko był bardzo nieśmiały. Wręcz chował się w kącie podczas lekcji i nigdy nie rozmawiał z rówieśnikami nie mówiąc juz o wyrażaniu swojego zdania. Jednak ten młody, nieśmiały chłopak robił coś znacznie cenniejszego niż mówienie i wyrażanie swojego zdania – mianowicie słuchał i obserwował.
W tamtym momencie młody Patrick nie wiedział jeszcze ze to co wtedy wydawało się jego najwieksza słabością w przyszłości okaże się jego najwieksza silą.
Jako trener osiagnął sukces dzięki temu że zawsze z uwagą słuchał i przyglądał się swoim zawodnikom, starał się zrozumieć co czują i myślą na podstawie ich zachowania podczas treningów i turniejów. A wszystkie swoje uwagi opierał na cichych obserwacjach i analizie.
Sama jako instruktor jazdy konnej stosuje taką zasadę i często potrafię wyczuć ze moi podopieczni się boją, są zrezygnowani, zdenerwowani. Ale wiem tez kiedy jazda sprawia im przyjemność i daje satysfakcję.

I sama również nauczyłam się tego podczas przysłowiowego stania w kącie w trakcie interakcji z ludźmi, którzy uwielbiali o sobie opowiadać.
Tacy ludzie, nakręceni jak katarynka, opowiadali mi np o tym, że ostatnio czytali niesłychanie interesującą książkę psychologiczną, że slyszeli o ciekawej prelekcji podróżniczej na lokalnym festiwalu, ze byli w Stanach na 2 tygodniowej wycieczce i sprzedają mi ciekawostki na temat tego kraju jakby tylko oni je znali.
Gdyby jednak odbili piłeczkę i choć raz zapytali o mnie dowiedzieliby się, że już dawno czytałam tą książkę, że byłam prelegentką na festiwalu o którym mówią, a w Stanach byłam 4 razy i łącznie spędziłam tam prawie rok, więc te anegdotki to dla mnie w sumie nic nowego.
Jednak podobnie jak Patrik, ja raczej słucham i obserwuję. Często słyszę ze wzbudzam zaufanie, bo dopytuje innych o ich sprawy. Szczerze interesuje się tym co u nich, co czuja i jaka historie maja mi do opowiedzenia.
Ale jednocześnie sama takim zachowaniem niejako daje im przyzwolenie na to aby mówili tylko o sobie.
Ja po prostu raczej nie zaczynam spotkania opowiadaniem o tym co u mnie bo wydaje mi się ze w sumie to ja nie mam nic ciekawego do powiedzenia… i mimo, że nadal mam problem z samoocena i wiara w siebie w niektórych sytuacjach to znalazłam sposób na to aby to w końcu to mnie ktoś posłuchał.

W 2016 roku po raz pierwszy napisałam przemowę i wygłosiłam ją przed 150 osobami podczas ogniska na amerykańskim campie (gdzie notabene dzieciaki uczą się przemawiania od najmłodszych lat) i wtedy poczułam magię wystąpień publicznych. Był to dla mnie moment przełomowy.
Postawiona w świetle ogniska, niczym w świetle reflektorów, zobaczyłam 150 par oczu skierowanych w moją stronę. I mimo stresu, i obaw przed ocena – po prostu zaczęłam mówić, bo wiedziałam ze w tym momencie nikt nie przerwie mojej mowy swoimi anegdotami.
W 2018 rozpoczęłam przygodę z blogowaniem i social mediami, ale głownie po to aby zbudować tzw. markę osobistą i móc występować na festiwalach podróżniczych. Przez rok udało mi się zrobić około 20 takich prelekcji i to właśnie tam, będąc na scenie, mogłam w końcu swobodnie przez godzinę opowiadać o sobie. Bez wyrzutów sumienia, strachu i bez konieczności proszenia się o chwilę uwagi.

Przed każdym wystąpienie nadal się stresuję i oczywiście przechodzi mi przez myśl obawa przed opinią innych i tym czy to co mówię będzie interesujące dla widowni. Jednak za każdym razem staram się dodać sobie otuchy i dać przyzwolenie na to aby poczuć się pewna siebie, doceniona i wartościowa. Bo w gruncie rzeczy to my sami się blokujemy i skrywamy w naszej skorupie nieśmiałości.
Ludzie potrafią być bardziej życzliwi niż nam się wydaje, ale bedą i tacy, którzy totalnie zignorują to co do nich mówimy niezależnie czy stoimy na scenie czy tuz obok nich.
Wy jednak nie zważajcie na takie osoby i sami stawiajcie się w świetle reflektorów! Bo jesteście tego warci! I ja tez jestem tego warta!
Dlatego jestem bardzo szczęśliwa ze znalazłam tak wspaniale miejsce jak Toastmasters – gdzie mamy szansę otwierać się i stawać na scenie co tydzień ze świadomością ze ktoś na pewno nas słucha!

I na koniec, chciałam Was zaprosić do samorefleksji.
Zastanówcie się proszę czy i Wy nie byliście kiedyś tą przysłowiową katarynka, która zagłusza swoimi opowieściami innych ludzi.
I następnym razem szczerze wysłuchajcie drugiej osoby i odbijcie piłeczkę za nim streścicie im cale swoje życie, bo jeśli nie zrobicie tego za wczasu to być może takie osoby podobnie jak ja otworzą się… ale dopiero na scenie.
I jak Wam się podobało 🙂 ?
Ps. Słyszeliście kiedyś o Toastmasters?
